Zaadoptowałam kamizelkę , która została znaleziona na brzegu jednej z plaż wyspy Chios.Ta kamizelka należała do uchodźcy , który uciekał przez Morze Śródziemne z nadzieją , że znajdzie miejsce bezpieczne, godne do życie, bez przemocy, bez śmierci wszechobecnej, bez wojny. Nie wiadomo czy udało mu się przeżyć drogę, czy dotarł do brzegu. Wiadomo , że nie ma go wśród nas, w Polsce.
poniedziałek, 13 lutego 2017
12.02.2017 Pl.Wolności w Poznaniu
Kamizelka stała się moim przyjacielem, towarzyszem w życiu codziennym.
Obserwujemy razem świat ten bliski i ten daleki.
Spotykamy rożnych ludzi w drodze, są wśród nich znajomi i nieznajomi.
Znajomi reagują bardzo pozytywnie na nasz widok i traktują kamizelkę jak byt żywy - a nie jak przedmiot. Nieznajomi natomiast są często obojętni, mam wrażenie , że nie chcą wchodzić głębiej w problemy dotyczące uchodźców.
Bardzo niewiele osób czyta informację zawieszoną na kamizelce. Czasem ktoś po odczytaniu informacji wzrusza ramionami, albo denerwuje się ,że kamizelka zajęła miejsce w tramwaju. Wczoraj jadąc tramwajem nr.5 jeden mężczyzna przeklął kamizelkę , miałam przez chwilę niepokój, że ją zrzuci z miejsca...
Myślę , że jeszcze więcej musimy się "rzucać w oczy", że potrzeba mocniejszego przekazu, bo otaczająca nas znieczulica rozpościera swe skrzydła...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz